2/5 Marlena 11 months ago on Google
Od
restauracji
po
rewolucji
Pani
Magdy
wymaga
się
pewnego
poziomu,
w
tej
restauracji
chyba
o
tym
zapomniano.
Dania
zamawia
się
przy
barze,
nie
jest
to
kłopot
jak
są
tylko
dwie
,
góra
trzy
osoby
ale
przy
grupie
8
osób
było
bardzo
ciasno
i
niekomfortowo.
Na
jedzienie
czekaliśmy
prawie
równą
godzinę,
bez
"poczekadła".
Płatność
z
góry,
wiec
trudno
dać
napiwek
przed
zjedzeniem
posiłku.
Cenowo..
chyba
mieści
się
w
strandardzie.
Co
do
samego
jedzenia..
zacznę
od
plusów
,
poprawny
łosoś,
poprawne
ziemniaki
pieczone,
poprawne
bitki
,
nic
mnie
nie
zachwyciło.
Czułam
się
jak
na
niedzielnym
obiadku
u
znajomych..
zjadłam
,
podziekowałam
ale
wiecej
nie
wrócę.
Muszę
wspomnieć
o
minusach..
puchar
wygląda
ładnie
na
zdjęciu,
w
rzeczywistości
był
niewielki
z
"
kapniętą"
śmietaną
na
górze
i
tak
niewielką
ilością
owoców
że
żal
było
patrzeć.
Smak
-
niejadalne.
Dawno
nie
kosztowałam
tak
okropnych
lodów,
zostawiliśmy
"puchar"
nietknięty...naleśniki
poprawne,
ale
jeśli
dodatki
były
"prawdziwe"
czyli
konfitura
i
ser
jak
głosi
karta
menu
to
było
by
dobrze...na
koniec
sam
klimat
i
obsługa..
nie
uważam
za
stosowne
do
gości
mówić
per"
kochanie"..
nawet
jak
to
mówi
kobieta
kobiecie.
Po
drugie
Pani
przyjmującą
zamówienie
chyba
nie
do
końca
znała
składniki
jakie
wchodzą
w
skład
dań
i
napojów.
Sala
pewnie
po
samej
rewolucji
zachwycała,
teraz
odchodząca
tapeta
bardziej
odstrasza
niż
przyciąga
cóż..ogólnie
nie
polecam
chyba
że
ktoś
jest
baaaardzo
głodny.
14 people found this review helpful 👍