2/5 Sylwia l. 9 months ago on Google
Byłam
na
kilku
wizytach
i
niestety
po
dzisiejszej,
w
ostatecznym
rozrachunku
nie
jestem
w
stanie
dać
więcej
niż
dwie
gwiazdki.
Na
pierwszej
wizycie
zapłaciłam
za
zdjęcie,
przegląd,
plan
leczenia.
Na
drugiej
zrobiono
zęba
i
powiedziano,
że
jeszcze
jeden
jest
pilny.
Umówiłam
się
na
kolejną.
Powiedziano,
że
jednak
nie
wiadomo,
czy
jest
ubytek,
czy
nie,
trzeba
jeszcze
jedno
zdjęcie.
Zrobiłam,
okazało
się,
że
przez
to,
że
zrobiono
zdjęcie,
to
już
nie
ma
czasu
na
ten
ubytek,
zrobimy
coś
małego,
szybkiego
w
zamian
(ostatecznie
zrobiono
ząb
bez
ubytku,
stara
plomba)
-
dziękujemy,
650
zł.
I
werdykt,
że
duży
ubytek
(który
nadal
nie
wiadomo
czy
jest)
może
poczekać,
bo
trzeba
pilnie
usunąć
dwie
górne
ósemki.
Na
kolejnej
wizycie
usunięta
pierwsza
z
nich,
umówiłam
się
na
kolejną,
no
bo
skoro
katastrofa
i
nie
ma
na
co
czekać,
to
nie
ma.
No
i
mamy
dzisiaj.
Przyszłam
punktualnie,
na
fotelu
siedziałam
45,
ale…
praktycznie
sama
w
gabinecie.
W
stresie
ogromnym,
bo
wiadomo
ekstrakcja
nic
przyjemnego.
Ale
siedzę
i
siedzę
i
nic
się
nie
dzieje.
Po
45
minutach,
to
w
końcu
ja
pytam
asystentki,
czy
my
na
coś
czekamy,
czy
coś
się
dzieje?
Ano
czekamy,
na
drugiego
lekarza.
Bo
nie
mogły
się
panie
zmówić
na
tę
samą
godzinę
albo
skonsultować
się
co
do
działania,
zanim
ja
przyszłam.
Jak
druga
pani
doktor
przyszła,
to
dopiero
się
zadziało.
Pytanie,
dlaczego
to
JA
się
upieram
na
usunięcie
tego
zęba.
Nie
ważne,
że
to
druga
pani
doktor
od
kilku
wizyt
powtarzała
usuwamy
pilnie.
Słyszę,
że
nie
usuwamy.
Łamała
się
ta
ósemka
2
razy,
ciągle
psuje
i
pobolewa?
Złamie
to
zrobimy
rekonstrukcję
za
2tys,
jak
nie
zadziała,
to
kanałowe
za
kolejne
2tys,
jak
też
nie
zadziała
i
już
nic
nie
będzie
warto,
to
usuniemy
za
następny
1
tys.
Dlaczego?
Bo
w
łuku
nie
mam
już
jednego
zęba.
Na
pytanie
jakie
mogą
być
ewentualne
konsekwencje
takiego
stanu
rzeczy
-
bo
będzie
6
zębów,
a
nie
7
lub
8.
Matematykę
znam,
chcę
wiedzieć
jakie
konsekwencje
to
ze
sobą
niesie.
W
odpowiedzi
irytacja
czy
słucham,
przecież
powiedziano,
że
będę
miała
tylko
6
zębów.
A
ja
po
ludzku
pytam,
co
to
znaczy:
problem
z
jedzeniem,
ból,
wypadanie?
Szklanej
kuli
pani
doktor
nie
ma.
Jak
pierwszą
mi
usunięto
to
jasne
były
powikłania,
ale
teraz?
Nie
wiadomo,
trzeba
płacić.
To
dopytuję
dalej,
może
warto
aparat,
mam
tak
stłoczone
zęby,
tej
luki
po
brakujàcym
zębie
już
prawie
nie
ma,
pod
aparat
często
się
usuwa
zęby,
to
przecież
jakiś
plan
musi
być
możliwy.
Nie
wiadomo,
mogę
się
z
panią
doktor
umówić
na
dodatkowo
płatną
wizytę,
wtedy
będzie
wiadomo.
Czy
ząb
zepsuty?
Nie
wiadomo,
jak
go
otworzymy
(oczywiście
płatne)
to
będzie
wiadomo.
Przecież
zdjęcia
są,
patrzymy
na
nie?
Zdjęcia
nic
nie
dają…
Po
co
zapłaciłam
za
nie
360
zł
w
takim
razie?
Ale
nic.
Albo
się
decyduję,
usuwam
i
liczę
z
konsekwencjami
albo
nie.
Skołowana
bardziej
niż
na
początku,
oczywiście
mówię,
że
po
takich
rewelacjach
(które
podczas
wcześniejszych
konsultacji
za
które
płaciłam,
planu
leczenia
i
wielokrotnego
oglądania
zdjęć
moich
zębów
nigdy
wcześniej
nie
ogłaszano)
muszę
się
na
spokojnie
zastanowić.
Wizyta
zakończona,
pytanie,
to
co,
umawiamy
się
na
kolejną,
a
teraz
100
zł.
Za
co?
Za
pani
doktor
czas
i
wiedzę.
Pytam
kulturalnie
(mąż
mi
świadkiem),
że
czekałam
50
minut,
zaplanowany
zabieg
nie
zostaje
wykonany,
zrobiono
z
niego
bez
mojej
wiedzy
konsultację
(którą
już
miałam
i
placiłam)
bo
to
nie
ja
prosiłam
o
konsultację
tylko
młoda
dentystka,
która
nie
była
pewna
co
robić,
a
i
tak
nic
nie
zrobiono,
nic
się
nie
dowiedziałam,
zapraszają
mnie
na
kolejną
konsultację
już
sama
nie
wiem
na
co.
Więc
czy
aby
na
pewno
mam
płacić?
Że
teraz,
to
ja
potrzebuję
konsultacji,
ale
po
tej
całej
sytuacji
z
kimś
innym.
I
powiedziałam
na
spokojnie,
że
nie
jestem
zadowolona.
Pani
doktor
na
to
bardzo
„profesjonalnie”
krzyknęła,
że
skoro
tak,
to
ja
nic
nie
płacę,
mam
natychmiast
wyjść
i
nie
wracać,
kończy
ze
mną
jakąkolwiek
współpracę.
Także
dwie
gwiazdki,
bo
byłam
zadowolona
z
ekstrakcji,
ale
cała
reszta
w
głowie
się
nie
mieści.
8 people found this review helpful 👍